Zapraszam do czytania, no a na zachętę takie oto zdjęcie V ^ ^
~~
~Ty~
Zostałaś po zajęciach
dłużej w szkole. Od jakiegoś czasu trenowałaś siatkówkę i może nie byłaś
mistrzem w drużynie, ale starałaś się by pewnego dnia pokazać wszystkim ile
jesteś warta. Dzisiaj nie było akurat treningu, ale postanowiłaś pójść na halę poćwiczyć.
Byłaś w dobrych stosunkach z starszą panią sprzątającą więc zawsze z uśmiechem
wręczała Ci klucz i prosiła żebyś tylko się nie zasiedziała do późna. Właśnie
tego dnia straciłaś poczucie czasu i wracałaś do domu dużo po dziesiątej. Był 5
grudnia i na dworze panował ogromny mróz pomimo braku śniegu. To pierwszy raz
kiedy tak późno wracałaś do domu ze szkoły więc szłaś odrobinę zestresowana od
czasu do czasu nerwowo rozglądając się na boki. Miałaś wrażenie, że robi się
coraz zimniej. Opatuliłaś się bardziej swoim puchatym szalikiem i poprawiłaś
torbę na ramieniu przyśpieszając. Odpłynęłaś myślami w stronę siatkówki i nie
zauważyłaś osoby idącej w pewnej odległości za Tobą. Kiedy zbliżałaś się do
domu z zamyślenia wyrwały cię kroki i uścisk na ramieniu.
- Em, przepraszam czy…
- usłyszałaś i powoli odwróciłaś się. Z tobą stała osoba z naciągniętym
kapturem zasłaniającym twarz. Przestraszyłaś się nie na żarty i zamachnęłaś się
torbą nie dając napastnikowi szansy na dokończenie zdania. Ten lekko się zatoczył,
a Ty korzystając z okazji puściłaś się biegiem w stronę domu. Biegłaś ile sił w
nogach i kiedy dotarłaś na miejsce i zamknęłaś drzwi na wszystkie możliwe
sposoby pozwoliłaś sobie odetchnąć i złapać oddech.
- Co to było?
Stałaś zszokowana całym
zajściem. Do przedpokoju weszła Twoja mama uśmiechając się.
- W końcu wróciłaś. Już
zaczynałam się martwić – powiedziała zatroskana i spojrzała uważnie na Ciebie –
Czemu jesteś taka blada?
Dotknęłaś nerwowo
policzka.
- Tak?
Mama zmrużyła oczy i
przypatrywała Ci się chwilę po czym zrezygnowała z dochodzenia.
- Będziesz coś jadła?
- Nie. Ja.. chyba pójdę
spać. Zmęczona trochę jestem – odwróciłaś się i skierowałaś w stronę swojego
pokoju
- Ach tak? To w
porządku. Dobranoc córeczko.
- Dobranoc mamo.
Zamknęłaś za sobą drzwi
i odetchnęłaś głośno lekko osuwając się na podłogę.
~
- Aaaaa!!!
Słysząc Twój krzyk
Twoja mama wpadła do twojego pokoju z przerażeniem na twarzy
- Co? Co się dzieje?
Coś się stało skarbie?
- Nie ma. – powiedziałaś
z przerażeniem ściskając w ramionach torbę. – Zgubiłam moją zawieszkę z
truskawką.
***
~V~
Rozglądałem się nerwowo
starając się zlokalizować okolicę w której się znalazłem. Nie poznawałem tego
miejsca. Umówiłem się dzisiaj ze znajomymi i byłem już godzinę spóźniony i
błąkałem się bo nieznanej mi części miasta.
- Też sobie wybrali
miejsce na spotkanie – prychnąłem sam do siebie. – jakby nie można było się
spotka tam gdzie zawsze.
Westchnąłem i skręciłem
w jedną z uliczek z nadzieją, że wyjdę na jakąś większą drogę i zlokalizuję
miejsce spotkania. Jednak im dłużej chodziłem po okolicy tym trudniej było się
odnaleźć.
- Kurwa. Zabiję ich. –
przekląłem kolegów.
Jednen z nich, Jimin
mówił, że prosto tam trafić że wystarczy iść od szkoły w lewo a później za
parkiem w prawo i po drugiej stronie ulicy zobaczę klub w którym oni już będą
czekać. Hoseok twierdził że tylko debil by się zgubił. A tymczasem co? Proszę
błądziłem jak ten właśnie ‘debil’ nie mogą znaleźć chociażby tego parku który
powinien być nawet nie tak daleko od szkoły. Do tego robiło się coraz bardziej
zimno. Naciągnąłem bardziej kaptur żałując że nie ubrałem się cieplej.
Wyszedłem zza rogu na
kolejne skrzyżowanie małych uliczek i wtedy moją uwagę przykuła postać idąca po
przeciwległym chodnikiem.
‘O! wreszcie jakaś żywa
dusza. Może będę mógł zapytać o drogę zanim zamarznę.’
Podszedłem i dotknąłem
lekko ramienia tajemniczej osoby.
- Em, przepraszam czy…
- zacząłem nieśmiało.
Osoba – jak się okazało
dziewczyna, na oko w moim wieku nawet odwróciła się powoli z przerażeniem w
oczach. Chwilę później zobaczyłem torbę nadlatującą w stronę mojej twarzy i
zatoczyłem się lekko do tyłu. Kiedy odzyskałem równowagę dziewczyny już nie
było.. kucnąłem łapiąc bolącą głowę. Trzeba przyznać, że ma siłę i niezły
zamach. Rozmasowywałem właśnie skroń gdy moją uwagę przykuła leżąca na ziemi
filcowa truskawka. Podniosłem ją, żeby się przejrzeć.
- hmm.. śliczna
zawieszka. Musi należeć chyba do tej dziewczyny.
Wstałem i schowałem
truskawkę do kieszeni z zamiarem oddania jej właścicielce. O ile kiedyś na nią
jeszcze wpadnę.
- ej kosmito!
Odwróciłem się słysząc
wołanie Jimina.
***
~Ty~
Do szkoły szłaś
niechętnie. Dzień po zgubieniu swojej ulubionej zawieszki wróciłaś tam, ale
niestety już jej nie było co zepsuło ci humor i zasmuciło.
*
Po skończonych
zajęciach kierowałaś się w stronę hali na trening. Przechodząc szkolnym
korytarzem koło pokoju gdzie spotykali się członkowie klubu astronomicznego.
Jak zwykle się darli i zachowywali jak małpy. Już miałaś przyśpieszyć krok,
żeby jak najszybciej się stąd oddalić, kiedy nagle zatrzymał cię w miejscu
znajomo brzmiący głos, chociaż nie mogłaś skojarzyć skąd go znasz.
Nagle drzwi otworzyły
się a zza nich wyszła grupka chłopaków i kilka dziewczyn wymijając cię i
prawdopodobnie zmierzając w stronę dachu.
Jeden z chłopaków
zatrzymał się przed tobą. Miał rudo-pomarańczowe włosy, uśmiech pedofila, ale
spod rękawów koszulki widać było jego ramiona. Musiałaś przyznać, że wygląda
całkiem nieźle.
- Czekasz tu na kogoś?
– zaczął nieznajomy.
- Em. – wyrwałaś się z
lekkiego otępienia i oderwałaś od niego wzrok. - Nie. Tylko przechodziłam.
Już miałaś się odwrócić
kiedy zza rudowłosego wyłonił się uroczy chłopak w brązowych włosach i wskazał
na ciebie placem.
- O! to ty mi
przywaliłaś torbą! – odezwał się niskim głosem, kompletnie nie pasującym do
jego wyglądu.
- Co?
Odezwaliście się
jednocześnie z rudowłosym, który jeszcze dodał:
- Znasz ją V?
W tym samym czasie
podszedł do was czarnowłosy chłopak i uśmiechnął się szeroko.
- V dałeś się pobić
dziewczynie? Ahahahah. - wyśmiał go i zaczął
dziwny taniec skacząc dookoła pozostałej dwójki kując ich palcami po ramionach.
- C-co? Nie! – krzyknął
brązowowłosy. – nie wydurniaj się Hoseok!
Zaczęłaś się dyskretnie
ewakuować kiedy odwrócił się do ciebie i zawołał:
- Ej! Czekaj! – wsadził
rękę do kieszeni i wyciągnął coś. – To chyba twoje.
Skierowałaś wzrok na
jego rękę. Leżał na niej twój brelok truskawka. Doskoczyłaś do niego natychmiast
łapiąc ją i przyciskając do siebie.
- ee dziękuję? –
zaczęłaś patrząc na chłopaka – i em.. przepraszam za tamto. Mam na myśli, że
cię uderzyłam.. myślałam, że..
- Nic się nie stało –
przerwał ci chłopak. – ale muszę przyznać, że potrafisz całkiem mocno uderzyć.
Zarumieniłaś się nieco
ze wstydu.
- V idziesz? – zapytał
Hoseok.
- Idźcie przodem. Zaraz
was dogonię.
- oooo czyżby nasz mały
V w końcu dorasta? – zaśmiał się rudowłosy.
- chodź Jimin nie
przeszkadzaj – czarnowłosy pociągnął szczerzącego się ciągle rudego.
***
~V~
Kiedy moi przyjaciele
oddalali się w stronę schodów śpiewając i obejmując wzajemnie, ja odwróciłem
się powrotem do stojącej przede mną dziewczyny. Wyciągnąłem do niej ponownie
rękę przedstawiając się.
- Jestem Taehyung. Kim
Taehyung. – uśmiechnąłem się szeroko pokazując całe uzębienie. – przyjaciele
mówią mi V.
Dziewczyna odwzajemniła
uśmiech i wyciągnęła rękę do mojej.
- _______. Miło mi
poznać.
Przyjrzałem się jej.
Była średniego wzrostu, ale wyższa niż dziewczyny z mojego klubu. Długie
brązowe włosy pewnie opadałby jej na ramiona gdyby nie gumka podtrzymująca je
na czubku głowy. Musiałem przyzna, że była całkiem ładna.
- Należysz do klubu
astronomicznego? – zapytała ______ przerywając moje przyglądanie się jej.
- A, tak. Wierzę w
życie pozaziemskie i udowodnię kiedyś, że kosmici naprawdę istnieją.
Zaśmiała się.
- A ty? – zapytałem.
- Co? Czy wierzę w
życie pozaziemskie? – zapytała otwierając szerzej oczy.
- Nie to miałem na
myśli. To znaczy to też jest interesując skoro już przy tym jesteśmy, ale
chodziło mi do jakiego klubu należysz.
- Nie wierzę, chociaż
patrząc na ciebie zaczynam mieć wątpliwości – zaczęła nieco żartobliwie. – A
należę do klubu siatkarskiego.
Uśmiechnąłem się. To by
tłumaczyło ten kucyk i torbę sportową zarzuconą na ramię.
- O naprawdę? Mogę
przyjść popatrzeć.
Zapytałem zaciekawiony z nadzieją. Widać że
dziewczyna nieco się zmieszała po moim pytaniu, ale po chwili przytaknęła
pozwalająco głową.
- Ale nie szliście
teraz gdzieś ze swoim kołem przypadkiem. – zapytała po chwili.
- Raz mogę sobie
odpuścić. Kosmici mi nie uciekną. – wyszczerzyłem się – przede mną nie mają
szans zwiać.
***
~Ty~
Uśmiechnęłaś się
zmieszana i ruszyłaś w stronę hali. Szczerzący się wciąż jak idiota chłopak
podążył za tobą. Nie wiedziałaś co myśleć. Właściwie to prawie go nie znałaś,
ale był tak szczery i otwarty, że mimowolnie się zgodziłaś by z tobą poszedł.
Odwróciłaś się żeby na
niego spojrzeć.
Taehyung rozglądał się
dookoła jak ciekawy świata szczeniaczek, a szeroki uśmiech nie schodził mu z
twarzy. Musiałaś przyznać, że dodawało mu to uroku.
Cały twój trening
przesiedział na ławce obserwując cię, ale jednocześnie ściągając na siebie
ciekawskie spojrzenia całej reszty żeńskiej części klubu.
Kiedy wyszłaś z szatni
przebrana zaoferował, że odprowadzi cię do domu. Nie byłaś do tego przekonana.
To było dziwne, że zaledwie po niecałym dniu znajomości już cię chciał
odprowadzać do domu jak stary przyjaciel albo i chłopak.
- Posłuchaj Taehyung..
– zaczęłaś kiedy brązowłosy Ci przerwał.
- V.
- Co?
- No dla przyjaciół V.
Nie musisz do mnie mówić Taehyung za każdym razem.
- O-Ok. więc V, ja….
Chłopak uśmiechnął się
zachęcająco.
- … ja naprawdę uważam,
że nie ma potrzeby, żebyś mnie odprowadzał. Poza tym nie znamy się przecież
nawet tak długo.
Chłopakowi zrzedła
mina. Nawet posmutniał. Wyglądał jak zbity szczeniak i aż zrobiło ci się
przykro chociaż nie powiedziałaś nic takiego.
- Ale ja naprawdę chcę
cię odprowadzić. Jesteś fajna – powiedział kiedy wrócił mu dobry humor i
szeroki uśmiech. – zgódź się proszę.
Westchnęłaś
zrezygnowana.
- No dobrze. Ale tylko
tym razem.
- Yey – Taehyung
wyszczerzył się jeszcze bardziej. – no to chodźmy. Dostarczę cię bezpieczne do
domu.
*
Tak zleciał cały
następny tydzień podczas którego zdążyłaś przywyknąć do częstych odwiedzin
chłopaka na twoich treningach.
Po dwóch tygodniach
przyzwyczaiłaś się na tyle, że kiedy nie przychodził czułaś lekki zawód. Lubiłaś
jak machał jak szalony rękami kiedy grałaś, żeby spróbować cię rozproszyć.
Czasami po skończonych meczach podbiegał do ciebie z wodą i gratulował serwów.
Jego obecność
poprawiała ci samopoczucie za dnia. Zdecydowanie był dobrym towarzyszem do
rozmów, a pomimo, że miał odprowadzić cię do domu tylko raz robił to od tamtej
pory codziennie. Nawet jeżeli nie przychodził na trening to czekał na ciebie
przed szkołą. To było naprawdę miłe i zdążyłaś go bardzo polubić przez ten
czas.
***
~V~
Nie wiem jak to się
stało, ale widywanie się z ______ codziennie i odprowadzanie jej do domu stało
się moją dzienną rutyną.
Widziałem, że na
początku nie była do tego przekonana i czuła się nieswojo, ale teraz po dwóch
tygodniach chyba się cieszy z mojej obecności, z czego muszę przyznać jestem
zadowolony bo również lubię spędzać z nią czas. To coś zupełnie innego od
spędzania dni w kole astronomicznym z tymi kretynami Jiminem i Hoseokiem, jak i
zupełnie nowego.
Dzisiaj była sobota,
ale umówiliśmy się z ______ w parku koło szkoły, w końcu udało mi się go
znaleźć i jak się okazało to była banalna droga, więc moje zgubienie się
tamtego wieczoru teraz wydawało się dla mnie naprawdę zabawne.
Miałem dobry humor.
Udało mi się z rana kupić truskawki mimo, że był grudzień. Naprawdę uwielbiałem
jej jeść i mogłem powiedzieć, że należały do moich ulubionych owoców. Z tego co
się domyślałem to _______ też musiała bardzo je lubić, biorąc pod uwagę jej
breloczek przy torbie.
Zobaczyłem ją przed
wejściem do parku i podbiegłem szczerząc się na jej widok. Kiedy mnie zobaczyła
odwzajemniła uśmiech.
- Może pójdziemy gdzieś
gdzie jest cieplej? – zaproponowała. – można tu zamarznąć.
- Pewnie.
Złapałem ją za rękę i
pociągnąłem za sobą do pobliskiej kawiarni. ______ zamówiła sobie herbatę, a ja
wziąłem gorącą czekoladę. Zajęliśmy malutki stolik w rogu i kiedy kelnerka
przyniosła nasze zamówienie wyciągnąłem spod płaszcza małe pudełeczko truskawek
i otworzyłem je.
Widziałem kątem oka jak
______ patrzy jak pochłaniam jedną po drugiej. Kiedy została już ostatnia wyciągnęła
rękę w moim kierunku.
- Mogę?
Brzmiała na tyle
niepewnie, że pomyślałem, że się z nią podroczę nieco i odpowiedziałem:
- Wiesz nie daje
truskawek byle komu. Raczej tylko komuś kogo bym bardzo lubił.
Uśmiechnąłem się
szeroko, ale coś było nie tak. Dziewczynie bardzo szybko zrzedła mina.
Widziałam że chyba nawet posmutniała (!?).
- ah tak… - zaczęła i
spuściła wzrok. – to daj w takim razie ją tej osobie. I za tą osobą od dzisiaj
lataj i spędzaj z nią czas zamiast tracić go na mnie. Idę do domu. Pa
I z tymi słowami wstała
i wyszła z kawiarni, zostawiając stygnącą już czekoladę, a mnie zupełnie
skołowanego.
***
~Ty~
Im bliżej domu się
zbliżałaś tym bardziej przyśpieszałaś kroku. Byłaś zmieszana sytuacją z
kawiarni. Myślałaś z początku, że może zażartował, ale wyglądał jakby mówił
szczerze. W sumie zawsze był w 100% szczery we wszystkim co mówił i robił. Może
właśnie dlatego tak to zabolało teraz. Bo musiałaś przyznać przed sobą, że było
ci przykro. A zrobiło się jeszcze bardziej kiedy nawet za tobą nie wyszedł. Bo
oglądałaś się za siebie kilka razy, żeby sprawdzić czy to faktycznie nie był
głupi żart, a on jak zwykle nie biegnie za tobą szczerząc się radośnie. Ale
nieważne ile się obracałaś nie było go tam, co tylko utwierdzało cię, że mogłaś
byś po prostu zabiciem czasu dla niego przez ostatnie dwa tygodnie.
Kiedy wróciłaś do domu
rzuciłaś się na łóżko i przeleżałaś tam resztę dnia odpływając myślami do
alternatywnego świata w którym całe dzisiejsze zajście się nie wydarzyło, a
wasza dwójka spacerowała teraz radośnie żartując jak zwykle.
W poniedziałek i wtorek
nie widziałaś go w szkole ani razu. Chciałaś podejść i porozmawiać, ale nie
znalazłaś go ani w klubie astronomicznym, ani nawet w salach w których powinien
mieć lekcje. Do domu wracałaś sama wyobrażając sobie, że idzie koło ciebie, ale
podświadomie widziałaś sytuację w której odprowadza do domu kogoś innego. To
było naprawdę dziwne uczucie.
Od środy zaczynało się już
wolne z powodu świąt. Było ci smutno, że nie udało się wam zobaczyć i
najbliższą okazję będziesz miała dopiero po nowym roku. Tęskniłaś za tym
uśmiechem i jego sposobem bycia. Mimowolnie naprawdę się zauroczyłaś w tym
chłopaku, dlatego miałaś nadzieję na wyjaśnienie tamtego zajścia. Ale widocznie
to nie było ci dane i całe święta spędziłaś starając się nie myśleć o nim,
chociaż momentami było ci ciężko.
Dwa dni przed
sylwestrem obudził cię dzwonek do drzwi. Przewróciłaś się na drugi bok z
zamiarem ponownego zaśnięcia, kiedy przypomniałaś sobie, że rodziców nie ma w
domu, więc nie ma kto otworzyć drzwi. Zwlokłaś się z łóżka i w pidżamie
poczłapałaś do korytarza. Kiedy otworzyłaś nikogo już nie było. Wychyliłaś się
zobaczyć czy może nie dzwoniąca osoba nie jest jeszcze gdzieś w pobliżu ale nie
było jej. Zamiast tego na werandzie
leżał malutki koszyczek owinięty w celofan z przyczepioną czerwoną
karteczką.
Dla _______.
- Co? Dla mnie?
Podniosłaś koszyczek i
wróciłaś do domu. Kiedy usiadłaś na fotelu wzięłaś się za rozpakowywanie
prezenciku. Po odwinięciu folii twoim oczom ukazała się średnich rozmiarów
dorodna truskawka leżąca na dnie.
‘Wiesz nie daje truskawek byle komu. Raczej tylko
komuś kogo bym bardzo lubił.’
Usłyszałaś w głowie
dobrze zapamiętane słowa sprzed parunastu dni. Serce zabiło ci mocniej.
- V.
Nie dbając, że jesteś w
pidżamie narzuciłaś gruby płaszcz i wsunęłaś grube puchowe buty i wybiegłaś z
domu, pamiętając mimo to o zamknięciu drzwi.
***
~V~
Denerwowałem się .
Nawet bardzo. Czułem się źle po całej tej sytuacji z kawiarni. Wcale nie o to
mi chodziło, a ona źle to zrozumiała wszystko. Nie chciałem, żeby tak wyszło.
Było mi głupio. Nie miałem jednak okazji przeprosić ponieważ następnego dnia
wyjechaliśmy już z rodzicami na święta do dalszej rodziny w innym mieście.
Wróciliśmy dopiero na
trzy dni przed sylwestrem. Kiedy tylko się rozpakowałem przystąpiłem do planu
który zaplanowałem przez święta. Chciałem wszystko wyjaśnić i powiedzieć jej to
co chciałem już tamtego dnia w kawiarni. Ale tym razem bezpośrednio jej wyznać.
Tylko byłem tak zdenerwowany, że bałem się jąkania i że nic z tego nie wyjdzie.
Wtedy wpadłem na kolejny pomysł.
W ten oto sposób stałem
następnego dnia pod jej domem z koszyczkiem w ręku. Tylko że.. tak. Stchórzyłem
w trakcie. Po naciśnięciu dzwonka zwiałem zostawiając prezent pod drzwiami.
Oddaliłem się od jej
domu i skierowałem się w stronę parku. Kiedy byłem tuż obok niego usłyszałem
wołanie. Odwróciłem się, a moim oczom ukazała się biegnąca w moim kierunku
_______ i chyba spod płaszcza wystawała jej pidżama.
***
~Ty~
Kiedy wybiegłaś z domu
od razu skierowałaś się w pierwsze miejsce o którym pomyślałaś – do parku.
Kiedy zobaczyłaś V wiedziałaś już że pobiegłaś w dobrym kierunki. Zawołałaś go
i ujrzałaś jego zdziwione spojrzenie. Chyba się nie spodziewał cię teraz
zobaczyć. Kiedy dopadłaś go zdyszana, potrzebowałaś kilku sekund na uspokojenie
oddechu zanim się odezwałaś.
- Tru-truskawka. Ja
też.
Chłopak rozszerzył
oczy, a ty wyjaśniłaś swoją nielogiczną wypowiedź.
- Lubię cię Taehyung.
Zobaczyłaś jak
zaskoczenie zmienia się na jego twarzy w tak dobrze znany ci szeroki uśmiech i
odwzajemniłaś go. Wtedy poczułaś pierwsze płatki śniegu tej zimy na swoim
policzku. Chłopak zgarnął ci go kciukiem. Później nachylił się i musnął to miejsce
wargami.
Objęłaś go rękoma za
szyję, a on pocałował cię i poczułaś od niego truskawki.
Kiedy się odsunął z
uśmiechem i złapał za rękę.
- Czy ty masz na sobie
pidżamę? – zapytał z rozbawieniem.
- Śpieszyłam się. –
wyjaśniłaś i roześmiałaś się. – chodź. Mam w domu więcej truskawek. No i muszę
się przebrać.